Throwback Friday [BLENDER 2002]

Przed nami kolejny piątek i kolejna dawka Throwback Friday. Tym razem przytoczymy to co mówiła na łamach Amerykańskiej edycji gazety Blender z kwietnia 2002 roku. W nim możecie przeczytać jak opowiada o swojej sławnej bliźnie, o własnym charakterze i wiele wiele więcej. Zapraszamy do lektury!

 tłumaczenie: MAXIM POLSKA czerwiec 2002

 

Kolumbijskie Złoto

Przed tą dwudziestopięcioletnią latynoską gwiazdą popu płaszczy się zdobywca nagrody Nobla, a na randki umawia się z nią syn prezydenta. Ona sama ma na koncie cztery platynowe płyty, nauczyła się myśleć w języku obcym i podbiła serca i podbrzusza Ameryki. Jeszcze jedno – wciąż mieszka z rodzicami.

Kocham Nowy Jork, wzdycha Shakira Mebarak, spoglądając przed okno vana na złamane kontury Manhattanu, rysujące się na tle nieba. „To miasto – mówi sięgając po jedną ze swych interesujących poetyckich metafor – brzmi jak jazz.”

Jadąc z lotniska Johna F. Kennedy’ego pierwsza dama latynoskiego popu jest w nastroju do rozmów. Podczas gdy zwykła gwiazda wykorzystałaby okazję, by ponarzekać na korki uliczne lub zadzwoniłaby z komórki do swej stylistki, Shakira rozkoszuje się swym ulubionym tematem: Bono. Nie chodzi o żadne ploteczki, ona zadaje naprawdę ważne pytanie. „Czy on wierzy w Boga?”, pyta. Co prawda sami zadalibyśmy raczej pytanie „Czy Bóg wierzy w Bono?”, ale Shakira jest zadowolona, słysząc, że faktycznie drobny Irlandczyk jest głęboko wierzący.

„Historia uczy nas, że najwięksi ludzie zawsze byli mali – mówi Shakira, przystępując do obrony swego kompaktowego idola. – Napoleon, Woody Allen, Bob Dylan”. Przerywa na chwilę i zwraca się do swego zwalistego ochroniarza. „Miguel – mówi ponuro – nigdy nie zmieścisz się w książce od historii”. Sama ma 150cm wzrostu. Kiedy nasz van walczy z ruchem ulicznym w godzinach szczytu, rozmowa przybierze nieoczekiwany zwrot. Shakira twierdzi, że obecnie słucha bardzo dużo muzyki która powstała w 1977 – roku w którym się urodziła. The Clash często rozbrzmiewa w jej samochodzie, tak jak nowa składanka z przebojami The Cure i trzypłytowy album The Police. „Nie wiem co takiego jest w muzyce z tego okresu, że aż tak do mnie przemawia – mówi jakby była tym faktem zakłopotana. – Pociąga mnie w niej chyba szczerość i riffy. To uderza cię w żołądek i sprawia, że czujesz się zabawnie i zmysłowo. Nie seksownie, ale bardzo, bardzo zmysłowo” – dodaje. Próbuję sobie wyobrazić zmysłowość tych wszystkich panienek, które chadzały na koncerty Clashów i… jakoś mi nie idzie.

100 procent Kolumbii

Shakira jest, w swej własnej ocenie, stuprocentową Kolumbijką: otwartą, waleczną, potrafiącą bronić swego zdania pazurami. Jej angielski wciąż nosi urocze piętno niedawno przyswojonego języka. Nie dajcie się jednak zmylić akcentowi. Mimo latynoskich „znaków szczególnych” Shakira jest dziś gwiazdą jak najbardziej amerykańską. Kiedy ukazał się jej anglojęzyczny album debiut Laundry Service, w sumie będącyjej szóstą płytą, Shakira oficjalnie trafiła do tego samego elitarnego klubu co Britney, Christina, J.Lo i Pink – klubu artystek będących w stanie zapełnić swym śpiewem stadiony.

Płyta Laundry Service, wypuszczona na rynek w listopadzie, debiutowała jako numer 3 w Stanach i do tej pory utrzymuje się w czołówce listy Billboardu, w kategorii najlepiej sprzedających się albumów. Sprzedano już trzy miliony egzemplarzy. Może to nic nowego w muzycznym biznesie, ale wciąż zadziwiające jest, jak dalece świetny wygląd i mocna grupa piszczałek może kreować nasze gusta. Dodajmy do tego wielki hit – singiel Whenever Wherever – i wideo, w którym gwiazda ubrana tylko w seksowne wdzianko wije się prowokująco w błocie, i już mamy receptę na stuprocentowy sukces. Polly Anthony, prezes Epic Records, który osiem lat temu wypatrzył Shakirę w nowojorskim klubie, uważa ją za Prince’a w spódnicy. „Potrafi śpiewać, tańczyć, pisać i produkować – mówi Anthony. – Jest artystką kompletną”. Shakira ma ciało tancerki z nocnego klubu i umysł naukowca. Nic nie czyni jej tak szczęśliwą, jak skulenie się na kanapie i zagłębienie się w lekturze wierszy Walta Whitmana lub tekstów Leonarda Cohena. Chętnie przyznaje, że interesuje się psychoanalitycznymi studiami Zygmunta Freuda i staromodnym Led Zeppelin. Upija się jednym kieliszkiem tequilli, ma obsesję na punkcie niskiego zawieszenia i sznurowanych skórzanych spodni oraz potrafi wyczarować w okamgnieniu prawdziwą ucztę rodem ze Środkowego Wschodu. Wszystko to brzmi zachęcająco, ale kandydaci do jej ręki mogą się już wycofać: Shakira jest zajęta. I to przez samego Antonio De La Rua – prawnika, syna prezydenta Argentyny niedawno usuniętego ze stanowiska. Poprzedniej nocy, kiedy rodzina De La Rua przygotowywała się do nieplanowanych wakacji w miejscu trzymanym w ścisłej tajemnicy, Shakira na scenie w Miami Arena prezentowała wersje live piosenek z Laundry Service. Ten niezwykły zestaw wielokulturowego popu jest pierwszym albumem śpiewanym po angielsku przez hiszpańskojęzycznego artystę. Tak, oczywiście, Jennifer Lopez, Marc Anthony, Gloria Estefan, Ricky Martin, Enrique Iglesias śpiewali en Espanol, ale oni wszyscy wychowywali się – jeśli nie wyłącznie w Ameryce – na pewno w amerykański sposób. Dla Shakiry językiem ojczystym jest hiszpański – dwa lata temu nie potrafiła powiedzieć po angielsku całego zdania. Historycy muzycy będą musieli się cofnąć aż do szalonych lat, gdy Julio Iglesias, papa Enrique, nucił „To All The Girls I’ve Loved Before”, by znaleźć osobę z hiszpańskojęzycznego obszaru, która tak ambitnie wyszła poza swój język ojczysty. „To zawsze był wielki znak zapytania”, wspomina Shakira. „Przez długi czas byłam przekonana, że nie będę w stanie myśleć po angielsku dostatecznie dobrze, by pisać piosenki. Później jakaś klapka w mojej głowie otworzyła się i wszystko się zmieniło. Mogłam wyrażać swe uczucia po angielsku. Modliłam się do Boga mówiąc: „Jeśli chcesz, żebym zrobiła ten album po angielsku, ześlij mi dziś piosenkę. Nie jutro. Dzisiaj.” Później usiadłam i czekałam, i On zesłał mi Objection. Całą piosenkę, po angielsku, z muzyką, ze wszystkim. Wtedy wiedziałam już, że mogę to zrobić.”

Kiedy występuje na scenie w Miami, widownia, głównie latynoska, zostaje całkowicie podbita. Kilka niezadowolonych osób jednak wolałoby, żeby Shakira przeszła na hiszpański. „Ona brzmi jakoś nieswojo, nienaturalnie śpiewając po angielsku”, mówi Ramona Jamera, z South Beach w Miami, po występie Shakiry. Internetowy malkontent nazywający siebie Hermonsem określa to jeszcze mocniej. „Shakira całkowicie się sprzedała – twierdzi. – Głupia kolumbijska dupa”. „Nie udaję amerykańskiej dziewczyny – mówi spokojnie Shakira, bagatelizując sprawę języka. – Nie porzuciłam latynoskiej społeczności. Jak mogłabym odejść nagle od całego kontynentu? To śmieszne. Jestem Kolumbijką i nic tego nie zmieni”.

W ten sam sposób Shakira zbywa „kontrowersje w sprawie włosów”, które pojawiły się, kiedy tuż przed wypuszczeniem albumu na rynek przefarbowała się z brunetki na blondynkę. Niektórzy uznali to, całkiem dosłownie, za zdradę własnych korzeni. Oskarżano Shakirę o cyniczne marketingowe ruchy, mające zanęcić jasnoskórych klientów do zakupu płyty.

„To tylko włosy – prycha Shakira, dotykając swych loków w kolorze żółtej kukurydzy. – Chciałam być ruda, ale słońce sprawiło, że farba zmieniała kolor, pojawiały się smugi… Farbowanie włosów to coś, co kolumbijskie kobiety robią przez cały czas. To część naszej kultury”.

Owoc Miłości

Shakira pochodzi z Barranquilla, portowego miasta na północy Kolumbii. Kiedy matka Shakiry, Nidia, po raz pierwszy spotkała Williama Mebaraka, pomyślała, że wygląda jak Omar Sharif – Brad Pitt tamtych czasów. Zbiegiem okoliczności, poprzedniej nocy Nidia modliła się, by dane jej było spotkać mężczyznę o wyglądzie Omara Sharifa. Nogi Nidii podbiły Williama w oka mgnieniu. Jej minispódniczka musiała też pomóc. Zakochali się. Trzydzieści lat później, para jest wciąż razem, tyle tylko, że teraz noszą nieco mniej wyzywające stroje. Podczas występu Shakiry jej rodzice siedzą z boku sceny, obydwoje bardzo skoncentrowani i wyraźnie zdenerwowani. William wystukuje palcami rytm, który słyszy tylko on, podczas gdy Nidia niespokojnie lustruje scenę, jakby ukradkiem szukała zabójców.

„Mam szczęście, że rodzina jest przy mnie – mówi Shakira. – Gdyby tak nie było, wiem, że istniałoby ryzyko, że zakocham się w sobie. Ale zawsze mam przy sobie ludzi, którym ufam i którzy przywołają mnie do porządku i pociągną za ucho, jeśli będę tego potrzebować. Oni są jak kolumny, które podtrzymują całą budowlę. Sława izoluje ludzi od rzeczywistości. To zdarza się wielu artystom i nie chcę, by tak stało się ze mną”.

Jeśli sławę można mierzyć reklamami Calvina Kleina, sponsoringiem Pepsi i obecnością na okładce Time’a – a wszystko można znaleźć w jej życiorysie – to Shakira jest sławna.

Jej pierwsza wielka szansa pojawiła się kiedy miała 13 lat i przyprowadziła na próbę kapeli jednego z szefów Sony, którego spotkała w holu hotelu w Bogocie. Druga szansa nadeszła zaraz potem, przy podpisywaniu kontraktu na płytę. Ale młodziutka Shakira przez kilka lat bezskutecznie walczyła, by przekonać widownię o swej wartości jako piosenkarka, a przez krótki także jako aktorka telewizyjna. Tak było aż do 1996 roku, gdy ukazał się skierowany do dojrzalszego słuchacza album Pies Descalzos (Nagie Stopy), ze zwym zaraźliwym singlem Estoy Aqui (Jestem Tutaj). Latynoski rynek nareszcie zwrócił na nią uwagę. Ale dopiero albumem Donde Estan Los Ladrones (Gdzie Są Złodzieje), wyprodukowanym przez Emilio Estefana, założyciela Miami Sound Machine, Shakira na dobre zdobyła serca mieszkańców Ameryki Południowej. Bardzo emocjonalny, różnorodny muzycznie, sprzedał się świetnie, trafiając niemal do wszystkich hacjend. Rok po ukazaniu się płyty, Shakira śpiewała już na meksykańskich stadionach. Nawet kolumbijski pisarz, Gabriel Garcia Marquez, poddał się urokowi Shakiry. W 1999 roku, w czerwcowym numerze Hombre De Cambio, noblista zapełnił cztery strony poetyckim opisem jej „idealnego dziewczęcego oblicza i złudnej kruchości”.

Po podbiciu jednego kontynentu, Shakira przystąpiła do uwodzenia pozostałych. Może brzmiało to niemądrze, ale gdy nadeszło nowe milenium, światowa dominacja okazała się całkiem realna. „To było moje przeznaczenie, na pewno” – mówi, wzruszając ramionami.

Czy masz jakieś interesujące blizny?

Ta tutaj to oparzenie – mówi, podając dłoń do kontroli. W Kolumbii jest tradycyjna uroczystość, podczas której dzieci palą świece i sztuczne ognie. Zrobiłam swój własny fajerwerk z czyścika do garnków. Machałam nim, trzymają za sznurek, ale nagle zawiał wiatr i rzucił go na moją dłoń, przypalając ja dość mocno.

Kiedy po raz ostatni złamałaś prawo?

To na pewno miało coś wspólnego z prowadzeniem samochodu – odpowiada, przygryzając swą błyszczącą wargę. Prawdopodobnie był to impuls którego nie mogłam kontrolować.

Masz ciężki charakter?

Och, czasami eksploduję – odpowiada, wyglądając na zakłopotaną. Potem zawsze tego żałuję. To jest rzecz, którą staram się pokonać siłą woli. Pracuję pod wielką presją, mam nerwową pracę – wszystko trzeba robić w pośpiechu. Więc czasami muszę powiedzieć: „dość”.

Czy w życiu może być zbyt wiele seksu?

Tak, oczywiście – mówi, kiwając głową z miną eksperta. Tak jak zbyt wiele jedzenia lub zbyt wiele lenistwa – uśmiecha się szeroko. Podobają mi się te pytania. Są o wiele lepsze od „Dlaczego farbujesz włosy?” lub „Co myślisz o Madonnie?”.

Świetnie, kontynuujemy więc. Umówiłabyś się na randkę z niskim facetem?

Kiedyś to zrobiłam. Niscy faceci bardzo mi się podobali, szalałam na ich punkcie przez jakiś czas. Ale mam teraz wysokiego chłopaka, więc to się zmieniło. Czuję się bezpieczna przy wysokich facetach, czuję, że on się mną opiekuję.

Podaj dwa dobre powody, by wybrać się do Kolumbii i jeden, by tego nie robić.

Jeśli chcesz zobaczyć ludzi, którzy szeroko się uśmiechają i patrzą ci prosto w oczy. Drugi powód: jeśli chcesz spróbować najlepszych potraw, jakie kiedykolwiek jadłeś. Potem myśli, w całkowitej ciszy, przez pełną minutę i opróżnia swoją filiżankę. Ale jeśli przeraża cię pomysł wyjazdu do Kolumbii – nie jedź.

Jutro Shakira leci do Los Angeles na kolejny koncert. Później wybierze się do Argentyny, by spędzić czas z rodzicami narzeczonego przebywającymi w okrytym tajemnicą miejscu. Kiedy wstaje, by wyjść, grupa dużych facetów z ogolonymi głowami faluje wokół niej. „ Bardzo chciałabym usłyszeć, co poważni krytycy myślą o mojej muzyce” – stwierdza, wybierając chyba najgorszy moment, chwilę pożegnania. – Nie mówię tego po to, by ci się przypodobać. Wasze opinie są dla mnie bardzo ważne. A kiedy następnym razem zobaczysz Bono – kiedy to mówi, oczy jej błyszczą – powiedz mu, że bardzo chciałabym znowu się z nim spotkać”.