Prawie rok od ostatniego postu, odświeżam.
W święta oglądałam kilka filmów. Ocenię te, które najbardziej mi zapadły w pamięć.
Lepiej być nie może - 7/10, sama historia mnie nie porwała, ale Jack Nicholson nadrabia ocenę.
Pitbull, niebezpieczne kobiety - 6/10, specjalnie nadrobiłam wszystkie części, bo po zwiastunie i opiniach znajomych stwierdziłam, że to będzie film, który mi się na pewno spodoba. Moim zdaniem o wiele słabszy od poprzedniej części, taki trochę... delikatny (jednak Linda zrobił nowe porządki B) ), a na seansie się nudziłam.
Dzikie historie - 9/10, o proszę! To dla tego filmu piszę posta. Obejrzałam wczoraj i po seansie, z każdą chwilą zaczęłam ten film coraz bardziej doceniać. Gdybym miała wystawiać ocenę od razu po napisach końcowych, napisałabym może 7/10, ale potem zaczęłam jeszcze raz wspominać, co zobaczyłam. Klasyfikowany jako czarna komedia film, który opowiada kilka różnych historii o osobach, które działają pod wpływem gniewu... i to nawet dosyć brutalnie. Nie zawiodłam się! Do tej pory rozmyślam i interpretuję zachowania bohaterów.
A skoro już piszę o czarnych komediach to muszę jeszcze polecić
"Stulatek, który wyszedł przez okno i zniknął". Chyba na żadnym filmie się tak nie uśmiałam, moje rodzeństwo też, ale chyba mamy jakiś specyficzny humor, bo inni znajomi nie rozumieli co mogło być w tym śmiesznego. Jednak w samym filmie jest tyle nawiązań do historii, że jeśli ktoś się w niej orientuje choć trochę, to zrozumie komizm i na pewno polubi opowieść o staruszku.