Ilonko, nie obrazimy się, jeśli swoje ćwiczenia będziesz praktykować na filmikach związanych z Shakirą.
Bardzo chętnie praktykowałabym głównie na Shakirze, jeśli przestałaby bełkotać. xD Zacznę chyba od Meksykanów, gdyż ich najlepiej rozumiem. Ale i tak perspektywa spędzenia sporej ilości czasu nad krótką wypowiedzą jest dla mnie nużąca. Teraz w sumie nie będzie tak źle, gorzej jak skończą się wakacje...
Ja od dwóch tygodni uczę się hiszpańskiego za pomocą aplikacji mobilnej Babbel. Aplikacja jest bardzo fajna, bo zawiera różne ćwiczenia między innymi ćwiczenia na rozumienie ze słuchu. Jedynym mankamentem jest jej cena oraz fakt, że lekcje są prowadzone w języku angielskim, co czasami jest kłopotliwe bo ciężko się uczyć gramatyki hiszpańskiej po angielsku.
Dziękuję za informacje.
Właśnie w kursie, z którego korzystam też są ćwiczenia ze słuchu, ale to dla mnie za mało. ;/ Słówek z angielskiego na hiszpański pewnie fajnie się uczy, a przy okazji szlifuje się drugi język, ale z gramatyką to rzeczywiście mogą być kłopoty, szczególnie, że nawet po polsku czasem ciężko jest zrozumieć, o co chodzi, a co dopiero w innym języku.
Ostatnio kupiłam też PONS Hiszpański dla całkiem zielonych. Troszkę mnie denerwuje, że odpowiedzi są zaraz obok, dzięki czemu nie sposób nie spojrzeć na rozwiązania... :/
Jest na to sposób, wystarczy wziąć jakąś zakładkę do książki i zakryć rozwiązania. Ja zawsze tak robię i działa.
Co prawda o wiele bardziej wolę języki germańskie, zwłaszcza te z grupy skandynawskich, ale hiszpański jest jedynym wyjątkiem można powiedzieć XD Już jakieś dwa lata temu kupiłam sobie kurs do samodzielnej nauki, jakby kogoś interesowało podręcznik nazywa się "No hay problema!", ale jakoś nigdy nie zabrałam się za niego porządnie... Lekcje są tam dość rozbite. Ja robiłam zawsze z płyty, bo tam jest tego po prostu o wiele więcej, są opracowane powtórki, więc fajnie się z niego uczyło
Podręcznik "No hay problema!" jest bardzo fajny, przede wszystkim ze względu na to, że gramatyka jest tam bardzo klarownie wytłumaczona. Dobry kurs, ale na etapie "drugiego kontaktu" z językiem. Dla całkiem początkujących może się wydawać nieco zagmatwany, aczkolwiek dla osób, które już miały do czynienia z językiem hiszpańskim jest idealny.
Jedynym minusem jest to, że w kursie na CD dołączonym do podręcznika jest trochę więcej materiału, bo ja zazwyczaj lubię się uczyć najpierw z podręcznika, a potem sobie utrwalam materiał z płytą.
No właśnie te kursy tak zachęcają, że można się nauczyć hiszpańskiego w przykładowo jeden miesiąc - to bzdura..
Ale autorzy kursu "No Hay Problema!" wcale nie twierdzą, że nauczysz się języka w miesiąc. W ciągu pół roku przerabiasz jeden poziom, oczywiście w zależności od tego, ile czasu spędzisz na codziennej nauce, bo z tym kursem trzeba się codziennie uczyć, jeśli np. 20-30 minut to przerobienie jednego poziomu zajmuje pół roku właśnie, aczkolwiek jeśli wydłużysz ten czas do 40-60 minut dziennie, opanujesz jeden poziom w trzy miesiące. Chociaż wiadomo, że każdy uczy się w innym tempie, jednemu nauka zajmie krócej, innemu dłużej.
Jeśli ktoś chciałby wpróbować ten kurst, można to zrobić na tej stronie:
http://www.supermemo.net.pl/ po uprzednim zarejestrowaniu się.
W jednej lekcji powinna być jedna zasada gramatyczna i dużo słówek. W ten sposób łatwiej przyswaja się nowe reguły gramatyczne, a także słówka... A taki LINGO SuperKurs jest dla mnie po prostu beznadziejny... Mało słówek, a gramatyki... Nie powiem, że mało Musiałabym się chyba z 4 godziny dziennie uczyć, żeby coś zapamiętać...
Polemizowałabym. To by się raczej sprawdziło np. w przypadku angielskiego. Gramatyka w hiszpańskim jest bardzo skomplikowana, więc to normalne, że zajmuje sporo miejsca w lekcjach, ale fakt faktem lekcje rzeczywiście nie powinny składać się tylko z gramatyki. Zresztą zazwyczaj od razu nie przerabia się jednej lekcji, to rzeczywiście dużo by zajęło, najlepiej jes z każdej lekcji wydzielić sobie pewną część, żeby za bardzo się nie przemęczać.
Wracając jeszcze do zgubnych tytułów typu jak wspomniałaś "w miesiąc", itd. to też jestem im przeciwna. Zazwyczaj w takich podręcznikach jest mało materiału, wszystko jest zagmatwane, a gramatyka wyjaśniona jedynie bardzo ogólnikowo. Dobre dla turystów wybierających się na wakacje do Hiszpanii, albo jako podręczniki "pierwszego kontaktu" z językiem, bo szybko można je przerobić. Fakt faktem, jeśli nie jest się jakimś hiperpoliglotą to w życiu w takim czasie nie opanuje języka nawet na poziomie podstawowym. Najbardziej bawią mnie książeczki typu "1000 najważniejszych słów" i zapewnienia autorów, że słowa są tak dobrane, że jeśli się ich nauczymy to będziemy dużo rozumieć. Totalna bzdura, słyszałam, że do osiągnięcia pewnej biegłości językowej potrzeba 15 000 słów, ponieważ tyloma posługuje się przeciętny native speaker.
I co do tego zdania, co zacytowałam : nie lubię takich kursów, dla mnie hiszpańskojęzyczne podręczniki są najlepsze
Pewnie, gdy pracuje się z nauczycielem takie podręczniki są dobre. Inaczej jest, gdy uczy się języka na własną rękę. Taki podręcznik nie uwzględnia też tego, co danej nacji sprawia trudności. Co innego będzie trudne dla Polaków, a co innego dla Portugalczyków czy Arabów. Podręczniki wyłącznie po hiszpańsku dobre są dla osób zaawansowanych, chcących poszerzyć swoją wiedzę, lub przynajmniej mocno średnio zaawansowanych. Nie wyobrażam sobie, żeby początkujący samouk był w stanie uczyć się tylko z takiego podręcznika...