Obejżałam dziś Beyonce: life is but a dream i jestem zachwycona tym co obejżalam! Od zawsze mialam Bey za jedna z najnormalniejszych kobiet w show biznesie i ten dokument to potwierdzil w 100%. Ma miliony a wcale sie z tym nie panoszy za bardzo, ma normalną rodzinę, faceta z którym jest juz w cholere czasu, dziecko - przepiękną córeczkę i mimo iz jest gwiazdą swiatowego formatu stara się utrzymac dom w kupie aby wszyscy byli razem, trzymali sie razem. 100% naturalnosci w dokumencie, bez owijania w bawelna sama prawda, slowa ktore plyną prosto z jej serca. Poplakalam sie w kilku momentach - w momencie gdy mowila o poronieniu lzy ciekly mi jak glupie, bardzo bolesne doswiadczenie, ktorego zadna kobieta nie chce doswiadczyc. Kurcze ale z tym ukrywaniem ciązy to byla genialna, nic nie bylo widac nikt sie nie zorientowal, male poprawki przy ciuchach i dawaj na scene, zmęczenie szybki tryb zycia ale jak widac wszystko jest wporządku. Bardzo ale to bardzo spodobal mi sie moment gdy pokazala na scenie brzuszek, cipła mikrofonem rozpiela marynarke i pokazala tego arbuzika
i ta duma Jay'a, widac ze bardzo bardzo się kochają. I ja im zycze dzieci ile tylko zapragną i szczescia i milosci, i aby zawsze trzymali się razem