No właśnie niekoniecznie byśmy wiedzieli. Jako osoba biseksualna wiem, co mówię. Co innego powiedzieć znajomej, zaufanej osobie, co innego rodzicom, co innego całemu światu. Tak zwany
coming out jest naprawdę trudny. Poza tym, jeśli Shak ma przewagę hetero (co z resztą widać) nie ma sensu ujawniać homo ciągotek, naprawdę. Kobiety mogą ją w jakiś nieznaczny sposób podniecać, dlaczego nie, to jak najbardziej ludzkie. Co innego, gdyby była biseksualistką, albo z przewagą homo, wtedy trudno byłoby jej utrzymać taki związek z De La Ruą dajmy na to (w końcu ile to lat ze sobą przebębnili? Z 9? Łotewa). Tak więc może być od 0 do 2, nic nie jest wykluczone. I tak jak już wspomniałam, ktoś z przewagą hetero nie ma po co mówić o tym, że czasami podoba mu się ta sama płeć. Z moich znajomych na przykład o mojej orientacji seksualnej wie zaledwie kilka osób i są to osoby, którym ufam, wiem, że nie rozgadają. Co innego przyznanie się rodzinie. Moja umma dużo zniesie, naprawdę, ale za moje przyznanie się do, że tak powiem, półgejozy, dostałabym opierdol i zaraz bym usłyszała, że sobie wymyślam, że się robi moda na gejostwo i nie tak mnie wychowała. Jeszcze u mnie pół biedy, bo faceci też mnie kręcą, homoseksualiści i osoby transpłciowe dopiero mają przesrane. W sumie chodzi mi o te starsze pokolenia, bo na przykład gdybym ja miała dziecko w przyszłości, dajmy na to synka, og, i ten synek od najmłodszych lat chciałby ubierać się jak dziewczynka, bawić się zabawkami dla dziewczynek i mówiłby o sobie, że jest dziewczynką, tylko w ciele chłopca, to og, traktowałabym jak dziewczynkę. Owszem, zaprowadziłabym dziecko na jakieś konsultacje czy coś, blahblah, ale nie miałabym jakichś obiekcji że
OMG odmieniec, zamknąć w pokoju bez klamek. Nie. Nie tędy droga, ludzie. Osoby transpłciowe mają takie samo prawo do życia, jak osoby pewne swojej płci. Ciało, z którym się rodzimy jest tylko opakowaniem mającym utrzymać nas przy życiu przez ileś tam lat, prawdziwi my jesteśmy w środku. Osoby transpłciowe rodzą się po prostu w niewłaściwym opakowaniu i mają prawo do zmiany tego opakowania na pożądane, dzięki dostępnych w dzisiejszych czasach operacjom. I szczerze mówiąc, jak się wgłębić w temat, to nie miałabym żadnego problemu, gdyby okazało się, że mój partner posiadał kiedyś inną płeć. Owszem, byłby to szok, ale nie miałabym oporów, żeby być z taką osobą. To nie są wyrzutki, to ludzie tacy jak my. Po prostu mają za sobą większy bagaż przeżyć, tyle.
I nie, nie, nie. Wiedziałam, że o tym napomkniesz,
Suerte, ale nie zgodzę się z tym, że rodzimy się z orientacją seksualną. Nie. Do okresu dojrzewania jesteśmy osobnikami zupełnie obojętnymi seksualnie, nie czujemy podniecenia, pożądania, nic. A jeśli chodzi o buziaki w wieku przedszkolnym - dzieci robią tak, bo
tatuś pocałował mamę albo
dorośli w telewizji tak robią. Po prostu uważają to za gest, który można podarować osobie, którą bardzo się lubi. Aż mi się przypomniało, jak kiedyś w czterolatkach z kolegą całowaliśmy się na leżakowaniu. Nie czułam nic. Zupełnie. W tamtych czasach znaliśmy się mega dobrze, moja babcia odbierała mnie i jego razem, bo jego dziadek miał pod moim ówczesnym mieszkaniem zakład fotograficzny. Sylwek zawsze przychodził do mnie oglądać Pokemony, razem się bawiliśmy i w ogóle, kumplowaliśmy się. A całusy?
Bo dorośli w telewizji tak robią. I tyle w temacie. Żadnej przyjemności, żadnego dygotania serca. Po prostu miły gest.
Orientację seksualną nabywa się dopiero podczas dojrzewania. Hormony buzują, tematy seksu wprawiają w zakłopotanie, ale stają się ciekawe, a nie tak jak wcześniej,
sprawy dorosłych. W okresie dojrzewania powoli stajemy się częścią dorosłego świata. Zaczynamy rozumieć do czego służą narządy płciowe, w jaki sposób dochodzi do zapłodnienia. Na widok przystojnych chłopców serca dziewczynek przyspieszają i na odwrót. Dzieje się tak, bo hormony zaczynają pracę na całego. Rozwijamy się. Nie tylko płciowo, ale i
umysłowo. Dałam w kursywie, bo chodzi mi właśnie o orientację. Tak, to jest coś, co siedzi głęboko w naszym umyśle i zaczyna rozwijać się razem z narządami, wiecie, cycki i takie tam. Właśnie wtedy, gdy hormony zaczynają pracę, zaczynamy się zakochiwać. Zauważamy, kto nam się podoba. Jakoś do 15 roku życia byłam święcie przekonana, że jestem w 100% heteroseksualna, w końcu do tej pory podobali mi się tylko i wyłącznie chłopcy. Aż w końcu z moją
przyjaciółką (chyba nie mogę jej już tak nazywać, zlewa mnie od pół roku z przyczyn zupełnie innych) zbliżyłyśmy się do siebie na tyle, że momentami miałam ochotę ją wziąć tu i teraz. Pogadałyśmy, wyszło, że nic z tego, bo się jej nie podobam pod TYM względem. No og. Dalej się przyjaźniłyśmy. Od tamtej pory mam za sobą 3 nieudane
podrywy (plz, tego nie można nazwać podrywami
) na facetach i dwa związki z dziewczynami (stąd uraz do desek). Aktualnie mam na oku bliźniaczki i Wiolę, z czego jak myślę o bliźniaczkach, to raczej o tym, co mogłoby się dziać między nimi
I fakt, można przez całe życie jarać się jedną płcią, obiema, albo żadną, ale to się cały czas kształtuje, nie mamy na to wpływu, wszystko jest winą hormonów, zdarzeń w naszym życiu i różnych rzeczy dziejących się w naszych mózgach. Mogą wpływać na to czynniki takie jak leki, które stale przyjmujemy (nie mówię, że muszą być to leki na hormony or something, nie ma dwóch osób, na które coś zadziała identycznie). Facet, który do tej pory zakochiwał się w kobietach może nagle poczuć pociąg seksualny do innego faceta. Może wmawiać sobie, że przecież jest hetero i w ogóle, ale to i tak na nic się nie zda. Także
Suerte, dzisiaj jesteś 0, a jutra nie znasz.