Po śmierci Rolanda czuje się taka rozbita, jakby coś we mnie umarło. Boję się, że nowego psa będę porównywać z Rolim to porównanie zawsze wypadnie na niekorzyść nowego czworonoga. Poza tym obawiam się, że znowu trafi nam się jakiś chory pies, którego trzeba będzie uspać. Ja za bardzo się przywiązuje, drugi raz bym czegoś takiego nie przeżyła. Mam takie mieszane uczucia. Wiem, że nowy pies wprowadziłby dużo radości do mojego ostatnio smutnego życia. Jeżeli wszyscy członkowie rodziny zgodzą się na psa to na pewno jakiegoś przygarniemy.
Swoją drogą jak czytam te ogłoszenia dotyczące adopcji to mnie krew zalewa…

Ludzie piszą, że oddadzą 10 letniego psa " w dobre ręce", bo nie mają dla niego czasu albo domu z ogrodem (chociaż wcześniej też nie mieli)

albo dziecko im się urodziło (przecież psy i dzieci mogą wychowywać się razem

). Jak można być takim podłym i bezmyślnym.
