O matko
Gerl, jakie Ty masz piękne włosy! Mega Ci ich zazdroszczę.
Ech, kiedy ja się dorobię tak długich włosów...
Ja wam powiem, że na przełomie lipca i sierpnia moje włosy były w bardzo fatalnym stanie. Nieszczęsny zabieg keratynowy, stres związany z robieniem prawka, pozostałości po kuracji anty-trądzikowej, farbowanie, codzienne używanie prostownicy i w dodatku dość mocny zjazd z wagi, skumulowały się i pewnego dnia wstałam a na poduszce jak Boga kocham znajdowała się połowa moich włosów, nigdy nie byłam tak przerażona jak wtedy. Z dnia na dzień było coraz gorzej, przy myciu w ręku zostawały całe kępki włosów, nie wiedziałam co mi się dzieje. Ale któregoś dnia przypomniało mi się o tym wątku, że dużo tutaj pisałyście o włosach, no i przetrzepałam cały wątek i znalazłam linki do blogów m.in.
Anwen. Siedziałam dzień i noc i czytałam, czytałam i czytałam. Odstawiłam chemiczne farbowanie i przede wszystkim prostownicę (o mamma mia, po 6 latach praktycznie codziennego prostowania!), zaczęłam olejować włosy 1-2 razy w tygodniu, nakładać mocno nawilżające odżywki d/s i na koniec b/s, maski, zaczęłam regularnie pić skrzyp i pokrzywę, nawet próbowałam pić drożdże, ale zrezygnowałam po tygodniowej serii (nie mogłam tego za nic w świecie przełknąć, pod koniec biorąc tylko samą szklankę do ręki, robiło mi się niedobrze
). W tym momencie moje włosy nie są jeszcze najzdrowsze, ale to jak się zmieniły jest niesamowite. A przede wszystkim o wiele mniej mi ich wypada. Znowu zrobiły się grube i miękkie w dotyku, takie jakie miałam za małej dziewczynki. Nawet muszę przyznać, że pokochałam moje loki. Niestety nie są to takie loki jak przed keratynowym prostowaniem (nie robić tego za żadne skarby!), ale z małą pomocą potrafię jeszcze w jakimś stopniu wydobyć ten skręt.
Piszę to bo to dzięki WAM uratowałam swoje włosy, bo to WY założyłyście ten wątek i pisałyście tutaj mega dużo porad. Dzięki dziewczęta.