Dla większości muzyka i koncerty to TYLKO rozrywka, dlatego ludzie nie zwracają uwagi na to, czy artysta śpiewa naprawdę, czy piosenki lecą z taśmy. I tego raczej nie da się zmienić... Tym bardziej, że na koncerty nie chodzą tylko fani, ale też przypadkowi ludzie, którzy kojarzą muzykę danego piosenkarza tylko z wielkich przebojów, reszty twórczości nie znają i idą na koncert po to, aby popatrzeć na sławną osobę. I pewnie właściwie bez różnicy im jest, czy artysta występuje na żywo czy nie.
Kiedy ja idę na koncert to muszę poczuć muzykę. Nie ma nic lepszego niż to, kiedy od muzyki granej na żywo przechodzą cię dreszcze i możesz wyzwolić wszystkie emocje i wykrzyczeć swoje poglądy razem z gromadą ludzi, którzy myślą i czują jak ty. Tylko wiadomo, to sprawdza się raczej w wypadku koncertów punkowych czy rockowych. Po koncercie popowym, a byłam w swoim życiu tylko na jedynym (XD) oczekuję po prostu dobrej zabawy, ale to nie wyklucza faktu, że zwracam uwagę na przygotowanie artysty do występu. Nie umiałabym się bawić na koncercie granym z playbacku, bo nie tego oczekuję płacąc kilka stów za bilet. Gdybym chciała posłuchać muzyki puszczonej z taśmy zrobiłabym to domu, albo poszłabym na dyskotekę.